Recenzje

Tutaj znajdziecie recenzje mojej książki – „Grzmiący Rydwan na Saharze”.  Jeśli napiszecie własną – poproszę o podesłanie na grzmiacyrydwan@biegala.pl


Recenzja numer jeden, od Andrzeja:

„Piotrze,

Dzięki Tobie odwiedziłem Afrykę, przeżywałem Waszą podróż, słyszałem klekot Andorii i świst wiatru w bagażniku dachowym. Wciągnęło mnie i trudno było mi się oderwać. Napisałeś to fajnym językiem, tak jak było, bez upiększeń, zbędnych dodatków. Prawdziwie, rzeczowo, ale jednocześnie naprawdę fajnie się to czyta i słucha, gdyż z całą rodziną zasłuchaliśmy się w wersji audio.
Dałeś mi do myślenia, pobudziłeś ciekawość, wzbudziłeś zazdrość, taką zdrową, bo cieszę się, że to przeżyliście… Bez zawiści. Jednocześnie natchnąłeś mnie do pracy nad moim Żukiem i do wybrania się gdzieś daleko przed siebie… Dzięki Tobie i Twojej załodze, dzięki Twojemu blogowi, tej książce  i Grzmiącemu Rydwanowi mam więcej siły, zapału i wiary w powodzenie. Za to bardzo Ci dziękuję. Podsumowując… Jeździj dalej Żukiem, pisz o swoich podróżach, rób zdjęcia, kręć filmy. Ja chętnie zobaczę, posłucham, przeczytam o wszystkim, a może kiedyś (mam nadzieję), gdzieś tam mniej lub bardziej w tle, mam nadzieję pojawi się mój Żuczek.
Pozdrowienia od całej ekipy Pożuczonych :)”

Recenzja numer dwa – od Jarka:

„Piotr,nie pamiętam jak trafiłem na Twój blog, możliwe ze przez stronę klubu cytrynki? Czekałem na każdy nowy wpis. Myślałem – ma chłop pomysł! I nieświadomie zaciskałem kciuki za powodzenie, abyś zdążył przed Złombolem. Pierwszy Złombol potem drugi. Afryka??? Kurde szalony, ale da radę, nie może być inaczej.I znowu choć tym razem na fejsie oczekiwanie na kolejne newsy. A kiedy BB stal się faktem –
nie mogłem doczekać się książki. 20 września parę minut po piątej rano zakupiłem audiobooka żeby jeszcze przed robotą rozpocząć słuchanie. Niecierpliwość nie pozwoliła mi słuchać Wojtka, wyprzedziłem go czytając tekst osobiście.
Skoczyłem w niedzielę rano. Teraz tylko pozostało mi posłuchać Wojtka bo może coś umknęło. Świetna relacja, opowieść drogi. Wyprawy bardzo interesującej, której przyświecał szlachetny cel. Reportaż w zasadzie, napisany prostym językiem z całą masą informacji, że właściwie pomyślałem sobie że powinien go wydać Michelin. Może tam powinieneś zapytać Piotr? Ale moim zdaniem to przede wszystkim opowieść o tym, że trzeba mieć marzenia. Mieć i je realizować, tak jak zrobiłeś to wraz z załogą, którą serdecznie pozdrawiam.
Jarek Stępień”

Recenzja numer trzy – od Maćka:

„Jeśli marzysz o dalekich (albo bliskich) podróżach, ale masz 101 wymówek aby nie ruszyć się z fotela to zdecydowanie nie czytaj o losach Grzmiącego Rydwanu w Afryce. Jeśli podejmiesz ryzyko przeczytania to przygotuj się na wzmocnienie Twoich podróżniczych zachcianek na tyle, że zechcesz zabrać swój wygodny fotel w podróż.
Książka napisana przez Piotrka czyta się jednym tchem. On nie spał w drodze, spełniając swoje marzenia o podróżach, a owocem tego jest książka nie dająca spać czytelnikowi. Liczę na to, że Piotr napisze kolejne książki ze swoich planowanych podróży.
Piotrek – wzmocniłeś moje chęci do podróży na tyle, że szukam wozidła którym będę wstanie choć trochę świata zobaczyć. Może nie Afryka, ale chociaż Europę może dam radę.”

Recenzja numer cztery – od Sarasti:

Kiedy tylko Piotr Biegała, miłośnik niekoniecznie komercyjnych rajdów samochodowych dowiedział się o rajdzie charytatywnym Budapeszt – Bamako zaczął przygotowywać do drogi starego Żuka i kompletować załogę. Kończąca właśnie swoją batalię z rakiem żona musiała się tylko bardziej jeszcze zmobilizować by szybciej wrócić do zdrowia do zdrowia – spakowany bagaż bowiem zawsze czeka na kolejną wyprawę. Le Żuk został odpowiednio podrasowany, załoga skompletowana, więc mogli wyruszyć… W trakcie rajdu Biegała nie tylko prowadził samochód i pomagał jak mógł innym uczestnikom. Kręcił także filmiki, robił zdjęcia i spisywał relację. Po powrocie zaś nie tylko stworzył z niej książkę, ale i namówił Wojtka Masiaka to nagrania jej. Nie wiem czy próbował zainteresować tą pozycją jakiekolwiek wydawnictwo czy od razu postanowił wydać Grzmiący Rydwan na Saharze własnymi siłami, ważne, że teraz można za całkiem przyzwoite pieniądze zakupić ebooka (pdf, epub) lub zestaw: audio- i ebook. Samego audiobooka zakupić nie można, co jest o tyle sensowne, że zdjęcia z rajdu po prostu trzeba zobaczyć, nawet najlepsza interpretacja (a taka jest właśnie interpretacja Wojtka Masiaka) tego nie zastąpi. Zakupu można dokonać TUTAJ i… chyba nigdzie indziej.

Grzmiący Rydwan na Saharze można potraktować po prostu jako relację z mało znanego nawet wśród kierowców-pasjonatów rajdu charytatywnego Budapeszt – Bamako; relację z podróży po afrykańskim lądzie, po drogach będących w takim stanie, że polskie przy nich to drogi o najwyższym standardzie. Relacja ta przeplatana jest refleksjami na temat Afryki i mijanych państw… Tak właśnie ja potraktowałam tę książkę – jako opowieść o podróży życia (całkiem możliwe, że nie ostatniej takiej) grupy pasjonatów. Ponieważ fatalnie znoszę upały nawet w Polsce i niewiele lepiej znoszę jazdę samochodem nie poczułam się zachęcona do prób powtórzenia wyczynu ekipy le Żuka. Poczułam się jednak zachęcona do zakupu ewentualnych relacji z kolejnych  rajdów.

Jednak dla tych, którzy uwielbiają jazdę samochodem i chcieliby zwiedzać świat ale się boją, że nie dość dobry samochód mają, że nie dość pieniędzy i w ogóle… Grzmiący Rydwan to nie tylko dowód, że można. To także poradnik jak się zorganizować, żeby się dało, zbiór porad jak przystosować samochód do trudnych warunków czy jak rozmawiać z afrykańskimi służbami celnymi… Poza tym lista adresów mailowych, które warto odwiedzić szykując się do wyprawy.

 


Recenzja numer pięć – od Andrzeja:

„Witam zaczytanych i czytających.

Mam na imię MAJK (a właściwie Andrzej ale reaguję na oba) i jestem nieanonimowym książkocholikiem i audiobookosłuchaczem. Czytam i słucham na co dzień. Ostatnio z racji codziennego spędzania wielu godzin za kółkiem zastanawiam się nad wymontowaniem radia z samochodu gdyż książka sączona do ucha głosem dobrego lektora całkowicie zaspokaja moje potrzeby dźwiękowe. Literami atakuje swoje oczy też głównie w formie elektronicznej jako ebooki gdyż zwyczajnie mam ograniczone miejsce na wersje papierowe.

Ale wracając do recenzji …

Książki pozytywnych świrów podróżujących po świecie zastępują mi ogląd własny tych miejsc do których nie dotarłem we własnych wyprawach. Z uporem maniaka wyszukuje wszelakich pozycji autorów zbaczających z utartych turystycznie i rozdeptanych klapkami ścieżek. Chłonę te gdzie autorzy na swój własny sposób , albo wyszukują smakowania życia i świata. Od niedawna do mojej listy TOP dołączyła książka Piotra Biegały pod tytułem „Grzmiący Rydwan na Saharze” (nie będę ukrywał że znanego mi osobiście).  Najkrócej mówiąc to opis podróży życia ludzi, którzy reliktem PRLowskiej motoryzacji jaką jest ŻUK (pieszczotliwie zwany LeŻukiem) wyruszają w zmagania z trasą najdłuższego i najtrudniejszego rajdu charytatywnego z Budapesztu do Bamako w Mali (serce Afryki) i spowrotem. Ale to nie jest tylko suchy opis podróży. To książka o zmaganiu się z własnymi słabościami, z chorobą, wspaniałe czasem bawiące do łez opisy wesołych chwil i śmiesznych sytuacji. Ale tak na prawdę to książka o poszukiwaniu własnego miejsca i tempa życia, o ponownym cieszeniu się małymi rzeczami w życiu i o tym by ruszyć samemu w taką podróż. Niech podsumowaniem i zachętą będą słowa wypowiedziane na pustyni przez Piotra Biegałę: „marzenia się nie spełniają , marzenia trzeba spełniać”.

Zachęcam dodatkowo gdyż książkę można nabyć w dwóch wersjach : jako ebooka i jako audiobooka z ebookiem gratis. To moim zdaniem najlepszy pakiet . Audiobook nagrany z pasją głosem wspaniałego Wojtka Masiaka – lektora którego wielu fanom słuchanej fantastyki i klimatów stalkerskich nie trzeba przedstawiać. Ebook świetnie dopełnia audiobooka o klimatyczne zdjęcia i linki bardzo przydatne chcącym wybrać się na podobne wyprawy. A sądzę że chętnych po przeczytaniu czy wysłuchaniu książki Piotra Biegały nie zabraknie.

Andrzej „MAJK” Kulpa”


Recenzja numer sześć – od Rafała:

„Grzmiący Rydwan, Le Żuk, wyprawa do Afryki – czyż to nie brzmi banalnie? Może nawet infantylnie? Afryka? To tam gdzie latają czartery z turystami na „olinkluziw”? Owszem. Kasprowy Wierch to tam, gdzie trzeba stać godzinami w kolejce do kolejki, żeby ze szczytu zobaczyć panoramę Tatr? Owszem. Ale można też pójść pieszo, to tylko kilka godzin z Kuźnic przez Halę Gąsiennicową. Zapewniam Was, że ten sam widok z Kasprowego będzie smakował zupełnie inaczej! To nie jest książka o przejechaniu prawie 20 tysięcy kilometrów. To jest książka o pasji. O walce z przeciwnościami losu i materii. Trochę też o walce z chorobą. O przyjaźni. A przede wszystkim jest to książka o tym, że warto marzyć i te marzenia realizować. Kilka tygodni podróży, wiele odwiedzonych krajów, mnóstwo przygód, a wszystko to opisane bardzo lekko, bez zadęcia, ale również bez politycznej poprawności. Ta książka budzi wyobraźnię, często miałem wrażenie, że patrzę na Afrykę oczami autora i narratora. Budzi też tęsknoty – za podejmowaniem wyzwań, za realizacją odkładanych marzeń. Inspiruje. Dość recenzjom, to po prostu trzeba przeczytać. Jest tak autentyczne, szczere i wciągające, że z trudem kilka razy nie przegapiłem stacji metra, na których codziennie wysiadam.”

Recenzja numer siedem – w serwisie http://lubimyczytac.pl:

Link do książki, recenzje są poniżej – http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3932531/grzmiacy-rydwan-na-saharze

 


Recenzja numer osiem – od Pawła:

„Na wstępie podziękować bym chciał Piotrowi za napisanie tej książki i tym samym zabraniu czytelnika w podróż z klekotem Andorii w tle do serca Afryki. Książkę czyta się jednym tchem bo napisana jest lekkim, prostym językiem. Chciałem sobie dawkować po rozdziale codziennie, jednak drugiego dnia nawet się nie obejrzałem jak książka się skończyła. Polecam przeczytać każdemu kto nie boi się po zakończeniu czytania dostać „kopa” do wstania z fotela i ruszenia w podróż. Najpierw może do wsi o 15 kilometrów dalej, potem do innego kraju a później – kto wie, może i na inny kontynent?

Pozdrawiam i czekam na następną książkę.”